Zauważyli, że z biegiem czasu te myszy „wyleciały w balon”, jak to ujął Stephens
Jeśli już, to należy się spodziewać, że pogorszą się wraz z siedzącym trybem izolacji i zamknięciem – nie wspominając o depresji ekonomicznej i realiach utraty życia i społeczności wokół nas.
Przeczytaj: Jak ćwiczyć podczas pandemii
Na początku tego miesiąca miasto z zapartym tchem ogłosiło, że w weekend zamknie dla ruchu zaledwie siedem z 6000 mil miejskich ulic. Jego celem jest dotarcie do 100 mil do lata — zaledwie 1 procent dostępnego obszaru. De Blasio argumentował, że miasto nie ma wystarczającej liczby „personelu”, aby otworzyć więcej, ponieważ każde nowe skrzyżowanie dla pieszych wymagałoby nadzoru policji. Ale najwyraźniej jest wystarczająco dużo personelu, by pilnować parków.
Decyzja o rozprawieniu się z parkami, a nie udostępnieniu większej przestrzeni, ma ogromne znaczenie – i to nie tylko dla nowojorczyków. Jest to mikrokosmos amerykańskiego braku sprawiedliwości karnej, a nie naprawczej. Zakładamy najgorsze u ludzi. Kiedy widzimy zdjęcia ludzi stłoczonych w parku, zakładamy, że są to po prostu niebezpieczni, lekkomyślni ludzie. Wzywamy ich ukarać.
Podczas pandemii ludzie nie szukają bezczelnie zatłoczonych parków. Tak jak nikt nie chce spać w metrze ani mieszkać pod mostem, tak ludzie wychodzą na zewnątrz, bo nie mają dokąd pójść. Gdyby dano taką opcję, ludzie nie byliby stłoczeni – i taka opcja istnieje.
Otwórz ulice. Otwórz przynajmniej połowę z nich. Jeśli nie mamy wystarczającej liczby policji, aby wymusić tymczasowe zamknięcie ruchu, otwierajmy je półtrwale betonowymi barierami. Otwórz inne ulice na stałe. Dynamituj asfalt, darń ziemię, sadź drzewa i kwiaty i nie oglądaj się za siebie.
Wirus będzie z nami przez długi czas i pojawi się więcej wirusów. Musimy być przygotowani. Otwórz ulice. Zrób to teraz.
To proste: jedz mniej.
Czasami w połączeniu z dyrektywą poruszaj się bardziej, ta mantra ma jasny punkt. Jeśli nie możesz schudnąć, jesteś albo głupi, albo leniwy – albo prawdopodobnie jedno i drugie. Zobacz też: Kalorie w, kalorie stracone.
Ale gdyby wszystko było tak proste, diety by działały. Ludzie w średnim wieku nie zaczęliby nagle przybierać na wadze pomimo jedzenia i poruszania się w podobny sposób rok po roku. Nikt nie musiałby znosić obecności tego jednego przyjaciela z „szybkim metabolizmem”, który może jeść wszystko, co chce. I który, chociaż wie, że jesteś na diecie, mówi przez swoje zatkane usta: „Nie mógłbym nawet przybrać na wadze, gdybym spróbował”.
Zamiast tego staje się jasne, że jelita niektórych ludzi są po prostu bardziej wydajne w pobieraniu kalorii z pożywienia niż innych. Na przykład, gdy dwie osoby jedzą tę samą pizzę o wartości 3000 kalorii, ich ciała pochłaniają różne ilości energii. A te zdolności do konwersji kalorii mogą się zmieniać w ciągu życia człowieka wraz z wiekiem i innymi zmiennymi.
Pytanie brzmi, dlaczego? A czy można dokonać zmian, jeśli ktoś chce?
Jeśli tak, rozwiązanie obejmie biliony drobnoustrojów w naszych jelitach i ich współpracę z inną zmienną, która dopiero zaczyna przyciągać uwagę. Układ odpornościowy określa poziom stanu zapalnego w jelitach, który nieustannie kształtuje sposób, w jaki trawimy żywność – ile kalorii jest wchłanianych i ile składników odżywczych po prostu przechodzi.
Związek między drobnoustrojami a przyrostem masy ciała był od dawna pomijany u ludzi, ale ludzie wiedzieli o podobnych skutkach u zwierząt od dziesięcioleci. Po II wojnie światowej antybiotyki po raz pierwszy stały się przystępne cenowo i powszechnie dostępne. Rolnicy zaczęli podawać leki swojemu inwentarzowi – na przykład w celu leczenia zainfekowanego wymiona krowy mlecznej – i zauważyli, że zwierzęta, które otrzymały antybiotyki, rosły większe i szybciej.
Doprowadziło to do zalewu wniosków patentowych na żywność zawierającą antybiotyki dla wszelkiego rodzaju zwierząt gospodarskich. W 1950 roku firma farmaceutyczna Merck złożyła patent na „metodę przyspieszania wzrostu zwierząt” z „nowym czynnikiem pobudzającym wzrost”, którym była po prostu penicylina. Eli Lilly opatentowała trzy nowe antybiotyki, które można dodawać do paszy dla owiec, kóz i bydła, ponieważ czynniki zabijające drobnoustroje „zwiększają wydajność paszy”. W następnych dziesięcioleciach standardową praktyką stało się podawanie inwentarzowi dużych dawek antybiotyków, aby rosły szybciej i większe, chociaż nikt nie wiedział, dlaczego tak się stało, ani jakie inne skutki może mieć ta praktyka.
Przeczytaj: Czy antybiotyki powiększają ludzi?
Naukowcy dopiero niedawno wykazali, że te antybiotyki zabijają niektóre drobnoustroje, które normalnie występują w jelitach i pomagają zwierzętom i ludziom trawić żywność. Rozbijając składniki odżywcze i pomagając im przejść przez ściany jelita, te mikroby służą jako strażnik między tym, co jest spożywane, a tym, co faktycznie trafia do organizmu.
Zabicie ich nie jest bez konsekwencji. Tak jak antybiotyki są związane z szybszym wzrostem bydła, tak zmniejszenie różnorodności mikrobiomu człowieka wiąże się z otyłością. Ponieważ w XX wieku eksplodowało stosowanie antybiotyków zwierzęcych, podobnie jak ich stosowanie u ludzi. Wzrost zbiega się z epidemią otyłości. Może to być oczywiście fałszywa korelacja – od lat pięćdziesiątych wiele rzeczy rośnie. Ale całkowite odrzucenie tego wymagałoby zignorowania rosnącej liczby dowodów na to, że nasze zdrowie metaboliczne jest nierozerwalnie związane ze zdrowiem naszych drobnoustrojów jelitowych.
W 2006 roku Jeffrey Gordon, biolog z Washington University w St. Louis, poinformował, że mikrobiomy otyłych myszy mają coś wspólnego: w porównaniu z ich szczupłymi odpowiednikami, cięższe myszy miały mniej Bacteroides i więcej gatunków Firmicutes w ich jelitach. Co więcej, analizy biochemiczne wykazały, że ten stosunek sprawił, że drobnoustroje lepiej „zbierają energię” – zasadniczo, pobierając kalorie z pożywienia i przekazując je organizmowi. Oznacza to, że nawet gdy myszy jadły taką samą ilość i rodzaj pożywienia, populacje bakterii oznaczały, że u niektórych pojawiły się problemy metaboliczne, a u innych nie. Podobne wzorce bakteryjne potwierdzono u otyłych ludzi.
Co więcej, jak stwierdził Gordon, mikrobiom związany z otyłością można przenosić. W 2013 roku jego laboratorium pobrało bakterie jelitowe od par ludzkich bliźniąt, w których tylko jeden bliźniak był otyły, a następnie podało je myszom. Myszy, którym podano bakterie od otyłych ludzi, szybko przybrały na wadze. Inni nie.
Bakterie jelitowe są również przenoszone między ludźmi w postaci przeszczepów kałowych, jako eksperymentalne leczenie poważnych infekcji, takich jak Clostridium difficile. W jednym z badań otyli pacjenci, którzy otrzymali przeszczepy od szczupłych dawców, później mieli zdrowszą odpowiedź na insulinę.
Przeczytaj: Jak otyłość stała się chorobą
Bez tego rodzaju twardego resetu mikrobiomu, wstępne badania wykazały, że dodanie nawet jednego gatunku bakterii do jelita produktopinie.top osoby może zmienić jej metabolizm. W badaniu klinicznym ogłoszonym w zeszłym miesiącu w czasopiśmie Nature Medicine ludzie, którzy przyjmowali probiotyk zawierający Akkermansia muciniphila – który zwykle występuje w większych ilościach u osób nieotyłych – zauważyli subtelną poprawę metabolizmu, w tym utratę wagi.
Autorzy badania nie sugerują, aby ktokolwiek wychodził i kupował tę bakterię. Ale nazywają to „dowodem koncepcji” na pomysł, że można zmienić mikrobiom osoby w sposób, który przyniesie korzyści metaboliczne.
Ponieważ chudość i otyłość wydają się być przenoszone przez mikrobiom, „choroba metaboliczna okazuje się pod pewnymi względami jak choroba zakaźna” – mówi Lora Hooper, przewodnicząca wydziału immunologii w University of Texas Southwestern Medical Center. Hooper przeprowadziła badania podoktoranckie w laboratorium Gordona w St. Louis. Podczas gdy inni badacze koncentrowali się na samym mikrobiomie jelitowym, ona zainteresowała się układem odpornościowym. W szczególności chciała wiedzieć, jak reakcja zapalna może wpływać na te mikroskopijne populacje, a tym samym być powiązana z przyrostem masy ciała.
W ciągu ostatniej dekady wiele badań wykazało, że otyli dorośli wykazują mniej skuteczną odpowiedź immunologiczną na szczepienia, a zarówno osoby z nadwagą, jak i niedowagą mają wyższy wskaźnik infekcji. Ale od dawna zakładano, że są to skutki otyłości, a nie przyczyny.
„Kiedy zaczynałem swoje laboratorium, niewiele było wiadomo o tym, jak układ odpornościowy postrzega drobnoustroje jelitowe” – mówi Hooper. „Wiele osób myślało, że jelitowy układ odpornościowy może być dla nich ślepy”. Dla niej było oczywiste, że tak nie może być. W jelicie ludzkim żyje około 100 bilionów bakterii. Pełnią ważne funkcje metaboliczne, ale mogą szybko zabić człowieka, jeśli dostaną się do krwiobiegu. „Tak więc najwyraźniej układ odpornościowy musi być zaangażowany w ich utrzymanie” – mówi. Było dla niej sensowne, że nawet subtelne zmiany w funkcjonowaniu układu odpornościowego mogą wpływać na populacje drobnoustrojów – a co za tym idzie, na przyrost masy ciała i metabolizm.
Ta teoria została potwierdzona pod koniec zeszłego miesiąca w artykule w Science. Zac Stephens, ekolog drobnoustrojów z Uniwersytetu Utah, i jego koledzy pracowali z myszami ze zmienionymi limfocytami T układu odpornościowego. Zauważyli, że z biegiem czasu te myszy „wyleciały w balon”, jak to ujął Stephens. Jeden z jego kolegów zaczął nazywać je „naleśnikami”.
Aby dowiedzieć się, w jaki sposób taka zmiana immunologiczna może powodować otyłość, przetestowali biomy myszy z i bez zmian immunologicznych. Odkryli, że zdrowe myszy mają mnóstwo bakterii z rodzaju Clostridia, ale niewiele z Desulfovibrio, a ich jelita przepuszczają większość tłuszczu. Osoby ze zmienionym układem odpornościowym miały mniej Clostridia i więcej Desulfovibrio, a ta równowaga mikrobiologiczna pomogła jelitom wchłonąć więcej tłuszczów z pożywienia. Te myszy przybrały na wadze i wykazywały objawy cukrzycy typu 2.
„Nie wiemy, czy dotyczy to ludzi”, mówi Hooper, „ale jest to kusząca wskazówka”.
Myszy nie są ludźmi, ale ich mikrobiomy są mniej więcej tak złożone jak nasz własny. U osób z otyłością i cukrzycą typu 2 obserwuje się zmniejszoną liczbę Clostridia i zwiększoną ilość Desulfovibrio. Można rozsądnie oczekiwać, że bakterie będą działać podobnie w jelitach różnych gatunków. Ale nawet jeśli nie, ten eksperyment jest demonstracją zasady: układ odpornościowy pomaga kontrolować skład mikrobiomu jelitowego.
Przeczytaj: Jak układ odpornościowy kontroluje zachowania społeczne
Czyni to poprzez regularne generowanie odpowiedzi immunologicznych na niskim poziomie, aby utrzymać populacje bakterii w ryzach. „Jelito jest pod stałym stanem zapalnym, że tak powiem – ciągła stymulacja immunologiczna ze strony wszystkich drobnoustrojów” – mówi Stephens, odrzucając powszechne błędne przekonanie, że stan zapalny jest zawsze zły. Rolą układu odpornościowego w jelitach jest utrzymanie równowagi. Zmiany w obronie organizmu, które mogą nastąpić w wyniku wieku lub choroby, mogą spowodować rozkwit niektórych gatunków kosztem innych.
To interesująca część Stevena Lindemanna, badacza z Purdue University, który nie był zaangażowany w badania w Utah. Bada wpływ pokarmów na mikrobiom jelitowy. „Chociaż wiemy, że w równowadze dieta jest najsilniejszym czynnikiem wpływającym na skład mikrobiomu jelitowego”, powiedział, to badanie sugeruje, że gdy załamie się kontrola immunologiczna okrężnicy, wzrost może stać się niekontrolowany i powodować problemy z regulacją metaboliczną.
Lindemann mówi, że dobrze ugruntowany jest fakt, że układ odpornościowy reguluje mieszkańców jelita cienkiego. Porównuje ścianę jelita do punktu kontroli celnej: celem jest wyeliminowanie złych podmiotów i nielegalnego ładunku, ale umożliwienie jak najszybszego rozwoju legalnego handlu. W przypadku myszy ze zmienioną odpornością, mówi, „mamy patrol graniczny okrężnicy, który najwyraźniej wychodzi na lunch, pozwalając rozkwitnąć złemu aktorowi Desulfovibrio”.
Jeśli podobne zmiany mikrobiologiczne mają porównywalne skutki u ludzi, może to mieć daleko idące konsekwencje dla naszej diety. Same koncepcje „wartości odżywczej” i „wartości kalorycznej” żywności wydają się różnić w zależności od populacji drobnoustrojów osoby je spożywającej i, potencjalnie, jej statusu odpornościowego. Własne drobnoustroje danej osoby – i te zawarte w jakimkolwiek jedzeniu – musiałyby być traktowane jako kolejny element i tak już marnego równania kalorii spożywanych i spożywanych. Spowodowałoby to również pogłębienie wyzwań, z jakimi już borykają się etykiety żywieniowe.
Osoby próbujące kontrolować swoją wagę mogą dojść do wniosku, że rozwiązaniem jest majstrowanie przy własnych mikrobiomach. To może napędzać i tak już wątpliwy i ledwo regulowany przemysł suplementów „probiotycznych”, który według prognoz wzrośnie do 7 miliardów dolarów do 2025 roku. Ale odpowiedź prawdopodobnie nie będzie taka prosta.
„Wiele ostatnich badań nad probiotykami sugeruje, że naprawdę nie jest łatwo utrzymać i utrzymać nowe społeczności” – mówi Stephens. Układ odpornościowy mógłby to wyjaśnić. „Może być tak, że twoja odpowiedź immunologiczna utknie w młodym wieku w zależności od tego, na co ją wystawiłeś. Probiotyki mogą nie wystarczyć do zmiany mikrobiomu danej osoby, ponieważ układ odpornościowy wcześnie ustalił, że niektóre drobnoustroje są odpowiednie lub nieodpowiednie w jelitach”.
Przeczytaj: Nareszcie wielka, udana próba probiotyków
Stephens mówi, że związek między wagą a układem odpornościowym prawdopodobnie stanie się bardziej skomplikowany, zanim stanie się prostszy. Utrudnia to udzielanie konkretnych porad. „Utrzymywanie różnorodnych drobnoustrojów jelitowych z różnymi źródłami pokarmowymi jest prawdopodobnie najbezpieczniejszą radą na razie” – mówi. „To pobudzi zdrowy, silny układ odpornościowy, który może się uczyć, regulować i robić wszystko, co robi, w sposób, który dopiero zaczynamy rozumieć”.
Jeśli cała ta niepewność sprawia, że wytyczne żywieniowe i odżywianie są jeszcze bardziej nieodgadnione, może to również przynieść coś dobrego, podważając moralizatorskie i uproszczone osądy charakteru często związane z masą ciała. Postrzeganie otyłości jako przejawu wzajemnego oddziaływania wielu systemów – genetycznego, mikrobiologicznego, środowiskowego – zachęca do zrozumienia, że fizjologia człowieka zmieniła się wraz z naszym stosunkiem do gatunku w nas i wokół nas. W miarę rozwoju tych nowych modeli naukowych kwestionują ideę wagi jako wady indywidualnego charakteru, ujawniając ją jako autodestrukcyjny mit, którym zawsze była.
Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że tracę rozum pod koniec grudnia. To był piątkowy wieczór, początek mojego 40-letniego weekendu pandemicznego: godziny i godziny bez pracy, która mogłaby mnie rozpraszać, a temperatury na zewnątrz uniemożliwiały cokolwiek innego niż pozostanie w domu. wypełnić czas. „Co robiłem… w weekendy?” Zapytałem mojego chłopaka, jak amnezja z opery mydlanej. On też nie mógł sobie przypomnieć.
Od tego czasu nie mogę przestać zauważać wszystkich rzeczy, o których zapominam. Czasami chwytam się jakiegoś słowa lub imienia. Czasami wchodzę do kuchni i dziwi mnie, dlaczego tam jestem. (W pewnym momencie podczas pisania tego artykułu z roztargnieniem wyczyściłem okulary zmywaczem do paznokci.) Innym razem zapominanie ma wrażenie, jakby ktoś wbijał dłuto w podstawę mojego mózgu, podważając wszystko. Zacząłem prowadzić listę pytań, pozostałości z przeszłego życia, o których muszę teraz pamiętać, jeśli w ogóle pamiętam: O której kończą się imprezy? Jak wysoki jest mój szef? Jak pachnie bar? Czy dzieci są ciężkie? Czy mój dentysta ma wąsy? Na której ulicy było dobre miejsce na kanapki w pobliżu pracy, takie, które opiekało chleb? Ile kosztuje popcorn filmowy? O czym rozmawiają ludzie, kiedy nie mają ciągle do czynienia z globalną katastrofą? Musisz nosić szpilki przez całą noc? Przez większość czasu jest to bardziej zdumiewające niż przygnębiające.